W ogrodzie

Moje zielone sprawy

Domownicy

f:id:wogrodzie:20150520055951j:plain

 

Mój ogród jest domem dla wielu stworzeń, co w pewien sposób czyni je jego "domownikami". Nie ze wszystkich jestem zadowolony (wspomnę chociażby niesfornego kreta, o którym już wspominałem, i który przypłacił swoje harce życiem), ale generalnie cieszę się, że mój ogród żyje.

Najczęstszymi i najbardziej widocznymi gośćmi są koty z okolicy. Nie są zbyt inwazyjne, o ile nie siusiają na rośliny i nie hałasują. A, że zdarza się to od czasu do czasu, są gośćmi niezbyt mile widzianymi. Chyba zdają sobie z tego sprawę, gdyż żaden nie dał się nawet pogłaskać - na odgłos moich kroków wszystkie czmychają przez drewniane palisady.

Co innego, jeśli chodzi o ptaki. Te goszczą w moim ogrodzie równie często, dając pokaz swoich wokalnych możliwości. Raz nawet miałem okazję odnaleźć niewielkie gniazdko z jajeczkami wewnątrz - mam nadzieję, że młode dobrze sobie radzą. Do tej pory muszą być już duże.

Od czasu do czasu pojawi się wiewiórka z rudą kitą. Zazwyczaj płoszy się, zanim zdążę wyjść na zewnątrz. Mogę za to obserwować jej akrobacje przez okno domu, tak aby nie napędzić jej strachu.

Ciężko nie wspomnieć o masie owadów, które zamieszkują mój ogród - jedyne, na co staram się uważać, to osy. Mają one zwyczaj siadać w okolicach słodkiego - np. na szyjce butelki soku. Mam też okazję obserwować masę motyli, a w nocy - ciem. 

Ogród tętni życiem, i za to go kocham. Można oczywiście denerwować się na nieproszonych gości, jednak dla mnie jest to istota skrawka natury - przecież zwierzęta i owady również są jego częścią. Dlatego cieszę się, mogąc obserwować cykl życia, który toczy się u mnie za oknem. Wolno, niezależnie ode mnie. Zupełnie innym rytmem...